Najnowsze wydanie „Focusa” donosi w artykule wstępnym, że kawa jest dobra na wątrobę. Naukowcy doszukali się w niej całkiem korzystnych efektów redukujących m.in. ryzyko:
- stłuszczenia wątroby,
- nowotworów (głównie ponownie wątroby),
- innych poważnych przewlekłych chorób dotyczących tego ważnego narządu.
Podczas mojej niedawnej wizyty „przeglądowej” u kardiologa usłyszałem podobne informacje — o korzystnym działaniu odpowiednio dobranej kawy na serce i organizm ludzki. I na owym „odpowiednim dobraniu” rewelacje z artykułu nieco rozjeżdżają się z informacjami pozyskanymi od lekarza.
Zdaniem mojego kardiologa kawa musi być:
- prawdziwa — ze zmielonego ziarna, żadnych substytutów typu „kawa rozpuszczalna”,
- naturalna — bez chemicznego i mechanicznego cudowania z „bezkofeinowością”,
- parzona w ekspresie ciśnieniowym lub przelewowym, podawana bez „gruntu”,
- pita w ilości nie większej niż dwie średnie kawy dziennie.
Na pierwszym punkcie wykładają się naukowcy cytowani przez „Focusa”. Twierdzą oni bowiem, że „kawa rozpuszczalna” daje takie same pozytywne i zdrowotne efekty. Cóż… jeśli chodzi o mnie, to piszę tę nazwę wyłącznie w cudzysłowach, bo dla mnie to w ogóle nie jest kawa, tylko „rozpuszczalny ekstrakt kawopodobny”.
O jego wpływie na organizm ludzki kilku kardiologów zrobiło ciekawe doktoraty, które ocierały się nawet o takie obszary, jak „cementowanie przewodów krwionośnych” przy nadmiernym spożywaniu „kawy rozpuszczalnej” oraz „śmietanki instant” (również celowo w cudzysłowach — bo to „coś” nie leżało nawet kilometr od śmietany!).
Punkt drugi łączy się z czwartym w sposób bezpośredni. Pozwólcie, że sparafrazuję klasyka:
Jeśli odpowiedzią jest „kawa bezkofeinowa” to znaczy, że zadajesz niewłaściwe pytanie.
Zbyt dużej ilości kofeiny spożywanej każdego dnia nie redukuje się przez przejście na „bezkofeinowy chemiczno-mechaniczny substytut” tylko przez redukcję ilości i wielkości kaw! Amen.
Co się zaś tyczy punktu trzeciego to (oczywiście po wyeliminowaniu z równania „kawy rozpuszczalnej”) zostaje nam niestety smutna prawda. Kawa po turecku, czy „polska kawa z gruntem” służą dobrze wątrobie, ale jednocześnie rozpierniczają żołądek (spożywanie drobno zmielonych fusów razem z kawą po turecku) oraz wpływają niekorzystnie na homeostazę organizmu w sposób bezpośredni (nadprodukcja utleniających garbników).
Dlatego, z żalem, ale jednak — kawa po turecku, jak najbardziej. Ale od wielkiego święta…