No i mam nowy rekord życiowy! „Wyczyn” ten był planowany od pewnego czasu. Na bardzo prostej zasadzie — połazić pół dnia lub „do bólu”. No, i udało się (a w każdym razie… ból był! :)
A zaczęło się dość niewinnie…
Aplikacja, z której korzystam codziennie do mierzenia kroków — Pedometer Step Counter by Simple Design — podała mi na koniec tego prawie sześciogodzinnego „wyczynu” niecałe 31,5 tys. kroków.
Gdy jednak spojrzałem na to, co zarejestrowała w tym czasie Strava, to okazało się, że Pedometer świetnie nadaje się do mierzenia kroków robionych spokojnym tempem, po domu lub miejscu pracy. Natomiast, kompletnie wysiada, jeśli chodzi o długodystansowe „spacery” przy dość szybkim tempie.
Gdy to uwzględniłem i przeliczyłem ów „magiczny” dzień, wyszło… ponad 40 tys. kroków jednego dnia!
Po kolei, Pedometer pokazał niecałe 31,5 tys. kroków, co odpowiada mniej więcej:
- ok. 22 kilometrom na nogach,
- ponad 2 000 kalorii spalonych tylko z tego tytułu,
- prawie 5 godzinom chodzenia (nie licząc przerw).
Po uwzględnieniu koniecznych przerw oraz coraz wolniejszego tempa chodzenia, wraz z kolejnymi upływającymi godzinami, wyszła z tego w sumie cała wakacyjna dniówka — od 09:00 do 17:00.
Natomiast po uwzględnieniu skorygowanych danych zmierzonych przez Stravę wyszło tego:
- 32 kilometry na nogach,
- 2 979 kalorii spalonych,
- 7 godzin i 39 minut chodzenia (nie licząc przerw).
Dla outdoor walking mimo wszystko zdecydowanie bardziej ufam opartej na GPSie Stravie.
W tym przypadku — straciłem „tylko” ok. 10 kilometrów, czyli niecałe 32%. Dwa dni później okazało się, że podczas outdoor hike zrobionym na jeszcze większym tempie, ale za to na dużo krótszym dystansie:
- 53,5 minuty chodzenia,
- 5,8 km dystansu,
- 6,4 km/h średnia prędkość,
strata Pedometer wyniosła aż 60% (trudne do uwierzenia)! Zarejestrował on bowiem w tym czasie:
- tylko 5 000 kroków z faktycznych 8 000,
- zaledwie 43 minuty chodzenia,
- tylko 3,6 km dystansu.
Widać więc wyraźnie, że „zabawki” typu „licznik kroków”, które szumnie reklamują się, że nie używają GPSa, działają nieźle tylko wewnątrz budynków i na wolnym tempie chodzenia. Zaś na prawdziwych „złazach” terenowych na owym braku GPSa wykładają się zupełnie…